Czyli druga część spaceru po Singapurze. Rzucimy szybko okiem na tor uliczny tor F1 i zatrzymamy się na chwilę dłużej w najlepszym ogrodzie na świecie.
Grand Prix Singapuru jest niesamowicie widowiskowe, ze względu na to, że odbywa się w nocy. Na co dzień nie jest to jednak zbyt porywające miejsce. Dużo większą uwagę sprowadza na siebie Singapur Flyer (coś jak London Eye). I faktycznie, w ciągu roku z toru ulicznego zostają tylko garaże przy pit lane oraz tarki na pierwszym zakręcie. W dniu kiedy tam byliśmy odbywał się rajd rowerowy, a widok zgrai spoconych Azjatów w obcisłych spodenkach na pewno nie jest tak porywający jak przelot bolidu F1.
Nie da się ukryć, że Singapore Street Circuit jest nieco rozczarowującym kawałkiem asfaltu. Dlatego też przechodząc pod Marina Bay Sands Hotel możemy dla odmiany rzucić okiem na nieco zieleni. Przy czym “nieco” jest pewnym niedopowiedzeniem, ponieważ Gardens by the Bay to ogrody (niespodzianka, co?) o powierzchni ponad 100ha.
I trzeba przyznać, że potrafili zagospodarować tę przestrzeń. Na terenie znajdują się dwie szklarnie, trochę większe od przeciętnego bloku z wielkiej płyty. Takiego jak na sąsiednim osiedlu, co powinno z grubsza obrazować wielkość przedsięwzięcia. Jedna ze szklarni to Flower Dome, a druga jest istnym symulatorem lasu deszczowego. Ile można by tam hodować chryzantem. Albo pomidorów. I co bardzo charakterystyczne, postawili tam też sztuczne drzewa. W pierwszej chwili wszystkim przywołują na myśl Avatara Camerona. Brakuje tylko, żeby Jake i Neytiri zrobli rundkę nad głowami na przerośniętych pterodaktylach.
Ale typowo dla Sigapuru – najlepsze jest dopiero po zachodzie słońca. Wtedy właśnie wyżej wspomniane drzewka są oświetlone. Jeśli widzieliście projekt P.I.W.O i wydaje Ci się, że wiesz co to ciekawa iluminacja to najwyższy czas zmienić pogląd. W nocy Gardens by the Bay przyciągają całe pielgrzymki turystów i lokalsów, którzy chcą zobaczyć najlepszy spektakl światło-dźwięk jaki widziałem. Najbliższe takie show chyba w Los Angeles.
Widok naprawdę pozwala przetasować swoje poczucie estetyki. Muszę gdzieś wyszperać film z iluminacją, jeśli nie zapomnę to dorzucę ;)
Grand Prix Singapuru jest niesamowicie widowiskowe, ze względu na to, że odbywa się w nocy. Na co dzień nie jest to jednak zbyt porywające miejsce. Dużo większą uwagę sprowadza na siebie Singapur Flyer (coś jak London Eye). I faktycznie, w ciągu roku z toru ulicznego zostają tylko garaże przy pit lane oraz tarki na pierwszym zakręcie. W dniu kiedy tam byliśmy odbywał się rajd rowerowy, a widok zgrai spoconych Azjatów w obcisłych spodenkach na pewno nie jest tak porywający jak przelot bolidu F1.
Nie da się ukryć, że Singapore Street Circuit jest nieco rozczarowującym kawałkiem asfaltu. Dlatego też przechodząc pod Marina Bay Sands Hotel możemy dla odmiany rzucić okiem na nieco zieleni. Przy czym “nieco” jest pewnym niedopowiedzeniem, ponieważ Gardens by the Bay to ogrody (niespodzianka, co?) o powierzchni ponad 100ha.
I trzeba przyznać, że potrafili zagospodarować tę przestrzeń. Na terenie znajdują się dwie szklarnie, trochę większe od przeciętnego bloku z wielkiej płyty. Takiego jak na sąsiednim osiedlu, co powinno z grubsza obrazować wielkość przedsięwzięcia. Jedna ze szklarni to Flower Dome, a druga jest istnym symulatorem lasu deszczowego. Ile można by tam hodować chryzantem. Albo pomidorów.
I co bardzo charakterystyczne, postawili tam też sztuczne drzewa. W pierwszej chwili wszystkim przywołują na myśl Avatara Camerona. Brakuje tylko, żeby Jake i Neytiri zrobli rundkę nad głowami na przerośniętych pterodaktylach.
Ale typowo dla Sigapuru – najlepsze jest dopiero po zachodzie słońca. Wtedy właśnie wyżej wspomniane drzewka są oświetlone. Jeśli widzieliście projekt P.I.W.O i wydaje Ci się, że wiesz co to ciekawa iluminacja to najwyższy czas zmienić pogląd. W nocy Gardens by the Bay przyciągają całe pielgrzymki turystów i lokalsów, którzy chcą zobaczyć najlepszy spektakl światło-dźwięk jaki widziałem. Najbliższe takie show chyba w Los Angeles.
Widok naprawdę pozwala przetasować swoje poczucie estetyki. Muszę gdzieś wyszperać film z iluminacją, jeśli nie zapomnę to dorzucę ;)
A teraz idziemy na chińczyka.
Więcej poczytasz na marakwpodrozy.wordpress.com
Dzięki :)